Dzien 3,4 – parki, ogrody i angielski

1. Parki i ogrody w mieście:

image

Przez te kilka dni miałem okazje pozwiedzać troche miejskiej natury. Mimo strasznej urbanizacji i braku przestrzeni w Tokyo są też i zielone miejsca. Jest ich na tyle niewiele, że bardzo o nie dbaja.

image

Każdy park jest zazwyczaj otoczony murem, wejscie do niego odbywa sie tylko w godzinach „dziennych”. Do cześci ogrodów, parków można wejść tylko za opłatą (oczywiście bilet elektroniczny i bramki automatyczne, a jakby inaczej). Bardzo szanują wszystko co jest wewnatrz. Wiele razy widziałem osoby pielęgnujace krzewy, czy przycinające drzewa. Poza ogrodem cesarza nie wolno było nawet wchodzić na trawnik. Parki wygladają troszke iaczej niż nasze, tutaj jest zdecydowanie mniej drzew, scieżki sa szerokie no i najważniejsze „zwierzęta wstęp wzbroniony” – wiec ludzie mogą spokojnie iść przed siebie, nie patrząc wiecznie pod nogi.

image

Zazwyczaj w parkach czy ogrodach znajdują się ważne i historyczne zabytki począwszy od budynków, pomników, czy wierszy napisanych przez cesarza upamiętniającymi jakieś wydarzenie. Stawy z karpiami tutaj to rzecz normalna. Co ciekawe z parku raz zostalem wyproszony… Tak jak i reszta osób się w nim znajdująca. Okazało się że w parkach zamontowany jest system nagłośnienia, który ostrzega o godzinie zamknięcia. Jak się okazało w każdym parku tak jest.

image

Japonczycy sa bardzo związani z naturą, a ich przywiązanie i obserwowanie kwitnięcia wiśni jest dla mnie nadal niepojete. Wczoraj – pierszy dzień wiosny, jest urzędowym dniem wolnym od pracy. Wszyscy tłumnie wraz z dziećmi wędrowali po parkach. Rozpoczyna sie tzw. hanami, teraz codziennie zjawiaja sie (w ramach swoich mozliwosci) pod drzewami wiśni i patrzą, robią zdjęcia. Taki to rodzaj piknikowania polaczony z kultem drzewa. Atmosfera jest w tym okresie bardzo „sielankowa”.

image

2. Język angielski a Japonia:

Przyjęło się, że język angielski jest czymś popularnym, szczególnie wśród młodzierzy. Zostałem ostrzeżony o tym, że mogą być problemy z komunikacją ale nigdy nie sądziłem, że aż takie. Już na tokijskim lotnisku były spore problemy z porozmawianiem po angielsku w okienku informacji, okazało się że to była całkiem dobra wersja japangielskiego. Tak właśnie nazywam ten język gdyż japończycy używają wielu wyrazów zapożyczonych z języka angielskiego ale używają jego zmienionej formy tak aby było można im go łatwiej wymówić i zapisać w katakanie np: „beer” – „biruu”, „sliced cheese” – „saisede chisou”. Wplatają oni w swój angielski swoją wymowę przez co ciężko ich zrozumieć. Niestety 99% japończyków nie mówi WOGOLE po angielsku, to oznacza ze na zapytanie o angielski poprostu krzyżują ręce. Przez co moze dojsc do nieporozumnienia i zamiast pieczonych ziemniakow dostaniecie ośmiornice w cieście.
Znajomoś chociaż podstaw Japońskiego jest bardzo pomocna, odczytanie nazwy pociagu i stacji ulatwia życie, zapytanie o droge nie jest kłopotem (gorzej ze zrozumieniem odpowiedzi).
W tym miejscu chciałem podziękować mojej sensei za cierpliwość i wbicie mi do głowy chociaż podstaw (bo w moim przypadku nie ma innej metody nauki). Żałuję tylko, że nie znam Japońskiego lepiej, w końcu jestem tu gościem i powinienem znać go nieco lepiej.
Brak znajomości języka angielskiego sprawia, że japończycy wstydzą się/unikają kontaktu ze mną a kelnerki boją się podejść do stolika przy którym siedze. Na szczęście: „sumimasen, watashi wa nihongo o chotto wakarimas” przelamuje lody i pozwala na podstawowy kontakt.
Jeżeli uda się znalezc studenta, nasze szanse na to że zna angielski rosną ale nadal jest to zazwyczaj podstawowy angielski, w szkołach uczą się jedynie gramatyki i przygotowują do zdania egzaminu (coś jak nasza obecna matura, nauczysz się do niej tylko żeby ją zdać).
Angielski jest językiem internetu ale nie koniecznie dla Japończyków oni maja wszystko co potrzebują po Japońsku.
Na moje szczęście w Tokyo jest masa oznakowań przetłumaczona na romanji lub zapisana po angielsku co bardzo ułatwia życie. Każdemu kto jedzie do Japoni bardzo doradzam nauczenie sie hiragany (przydatna przy nazwach stacji), katakany (przydatna przy zamawianiu potraw), kanji (no co wy zartowałem, tego to sięnie da nauczyć :D).

image

Co ciekawe wchodzą mi do nawyku ich zwyczaje w rozmowie, jak klanianie sie przy kazdym „sumimasen” ;D. Spryciarze podprogowo mnie nacjonalizuja 😛

3 thoughts on “Dzien 3,4 – parki, ogrody i angielski

  1. Heh podejrzewałem, że będą problemy z porozumieniem się. Pewnie przyzwyczaisz się do tego po tygodniu. Świetne fotki, udanej zabawy na festynach.

  2. myśląc o bramkach do parków, to chyba jednak wolę nasz rozpiździk polski.. jakby wyglądała Wyspa Słodowa z bramkami:p? Na pewno nie byłaby już tak słodowa:]
    Ale z angielskim to jest zaskoczenie.. będziesz teraz mistrzem kalamburów pokazywanych:D! Będziesz pewnie z palcem w dupie potrafił pokazać wołowinę z ryżem i warzywami, sosem ostrym i porażona cebulką.. O masakra, może nawet zgadniesz Jerrego „egzamin ma prawo jazdy”:D!!!

Komentarze są wyłączone.