Jeszcze 2 dni temu największe obawy związane miałem z podróżą samolotem (poprostu nigdy nie miałem tak długiej trasy). Z samego rana przed wyjazdem mile zaskoczył mnie nowy terminal wrocławskiego lotniska, dużo przestrzeni, więcej stanowisk, małe kolejki. Drogę do Frankfurtu przebyłem LOTem i jego „kultowym” ATRem. Kto nim leciał dobrze wie co to znaczy: bedzię trzęsło, będzie głośno, ciepło jak w PKP latem no i oczywiscie nie można zapomnieć o krzesełkach z niebieskiej alu-dermy, które są znane ze swojej wygody. Lotnisko we Franfurcie wielkie, za to ogarnięcie odpraw czy kontroli to juz pestka nawet przy tak duzym obiekcie. Za to lot airbusem 380 to marzenie, 11h w pełnym konforcie. Nie siedzisz przy oknie ?? Bam! okazuje sie ze kazdy ma panel dotykowy przy sobie, bam ! Widok z przedniej, bocznej, tylnej kamery samolotu. Nudzisz się?? Bam! Masz do wyboru nowosci z kina na VOD, programow telewizyjnych, seriali, muzyki. Chce ci się pić ?? Bam! Jedno piwko, bam! Drugie, bam! Trzecie, bam!… Nie ma juz piwa?? „No to wino poprosze…” (dzieki Mikolaj za podpowidz taktyki, para 2 niemcow ja ostro wykorzystywała, osobiscie skorzystałem tylko z soczku). Przespalbys się, bam fotele odchylaja sie tak że nie miażdżą nóg osobie za toba. Pozatym na bierzaco na mapie satelitarnej pokazana predkosc, traca, wysokosc, teperatura. Jedznie bylo smaczne i nie zaszkodzilo. Ogolnie same plusy, a wycia silnikow nie było słychać.
Tak sobie porównuje to do polskiego LOTu i myślę, że latając ” naszym” ATRm trzeba jednak uwierzyć w nieśmiertelność.